wtorek, 24 grudnia 2013

Boże Narodzenie - czas radości i spokoju

Kto pamięta czas Bożego Narodzenia z czasów swojego dzieciństwa? Obojętnie kiedy ono wypadało… Jak było? Magicznie, czarodziejsko, wspaniale…. Prawda? Po co było dorastać? Bez sensu… :D

Najbardziej wkurza mnie teraz atak tandety… Niestety wszechobecnej… Od muzyki co roku wbijającej nam do uszu te same nuty zespoły WHAM, przez chińskie wynalazki przypominające nam o Xmas Time, do dziewczyn przebranych za aniołki i mikołaje w trekkingowych butach. Aż chce się ryczeć za Maksymilianem Paradysem:



A przecież mamy piękne polskie kolędy. Kolędy na okres BOŻEGO NARODZENIA a nie jakiegoś anglosaskiego Xmas Tajmu… Im już nawet Christ przeszkadza, bo się przecież oburzą wyznawcy innych religii. Poprawność polityczna przede wszystkim… To ja im życzę tego, co zrobił kiedyś siedmioletni synek kolegi dziadkom… Niechcący wrzucił za potężny swarzędzki kredens kartkę grającą. Grającą Jingel Bells. Bateryjka wyładowała się po trzech tygodniach...

Kiedyś robiło się łańcuchy na choinkę, gwiazdki z papieru. Wiem, dziś można kupić ładniejsze. Nie o to jednak w tych łańcuchach chodzi, że były brzydkie, ale o budowaniu świątecznej atmosfery, która u nas coraz bardziej zanika. Dlatego bardzo cenię przygotowywane przez Wiolettę K. cudowne świąteczne stroiki


albo przeurocze ozdoby choinkowe robione przez Magdę G.



Jest tyle w tych pracach autentycznego piękna i cudownego, świątecznego nastroju…

Życzę wszystkim zdrowych, spokojnych acz radosnych świąt Bożego Narodzenia. Prawdziwie rodzinnych, przeżytych w magicznej, wspaniałej atmosferze. Niech pierogi, ryby, bigosy pachną i smakują cudnie. A prezenty niech cieszą każdego obdarowanego. Najlepszego!

renek

sobota, 21 grudnia 2013

Co i jak w kabinie prysznicowej - część trzecia - powrót po poprawkach

W części drugiej było o pojęciu wellness w kabinie prysznicowej. W trzeciej pora skończyć temat wnętrza kabiny, bo saga się robi ciut długa.

Czy można elementy wellness'u pozyskać małym kosztem? Oczywiście można, choć nie wszystkie. Najtrudniej zrobić z kabiny prysznicowej saunę. Nie jest problemem zamontowanie wytwornicy pary, ale problemem jest szczelność. Jeżeli mamy do zaadoptowania wnękę, którą można szczelnie zabudować, proszę bardzo, zapala się zielone światło. W każdej innej sytuacji to po prostu nie ma sensu.

Hydromasaż - tak, tak i jeszcze raz tak. Można to zrobić tak naprawdę najprościej. Wystarczy wziąć słuchawkę ( główkę ) prysznicową z funkcją masażu do ręki i… ogień!!! A właściwie woda…

Hansgrohe - Raindance Select

Dzika radość tej pani ze zdjęcia prawdopodobnie by się spotęgowała, gdyby miała na przykład pana
( nie piszę lub panią, bo jestem tradycjonalistą ), który by tą słuchawkę trzymał. Jeżeli jednak nie ma szansy na pana, to na pewno przydałby się drążek do kompletu ze słuchawką, dzięki któremu mogłaby pani wymasować sobie plecki. Dla mnie istnieje jeden drążek prysznicowy, który promuję od momentu, gdy tylko wszedł do produkcji. Promuję go, bo w moim odczuciu jest absolutnie najbardziej funkcjonalnym drążkiem prysznicowym z jakim się spotkałem. A spotykam się z nim codziennie. Taa daaam  >>>>>

Hansgrohe - Raindance Elegance

To ten element po lewej stronie na zdjęciu… Słyszę prychanie… Co w tym drążku jest takiego, że ma być taki wyjątkowy… Przyjrzyjmy się schematowi działania:




Pierwsza rzecz, na którą należy spojrzeć uważnie to położenie słuchawki ( dysku ) - jest albo prostopadła do ściany albo równoległa. W momencie kiedy chcemy używać funkcji prysznica jest w położeniu prostopadłym do ściany. W zależności od słuchawki ( do tego wrócę ), 40 cm od ściany ( skrajnie ) strumień wody obmywa panią lub pana. Efekt prawie jak przy użyciu deszczownicy.
Drugie położenie ( zdjęcie poniżej ) słuchawki ( dysku ) pozwala na użycie funkcji masażu bez trzymanki - w odróżnieniu od pani z pierwszego zdjęcia.



Wróćmy na moment do schematu: na zamieszczonym rysunku drążek ma około 90 cm długości regulacji ( góra - dół ). Tylko, że to nie jest pełnia możliwości - jest taki sam drążek w działaniu o długości 150 cm… Noooo… Robi wrażenie, prawda? Przy funkcji "prysznica"



to regulacja od Czerwonego Kapturka po Filipa Dylewicza i Michela Jordana. Przy funkcji "masażu" od kolan po kark. Wystarczy przesunąć uchwyt. Panele prysznicowe mają sztywne położenie dysz. Podobnie zresztą systemy podtynkowe. Jednej to pasuje innemu nie. A tu pełna regulacja… Su o giu' jakby napisali Włosi. W górę lub na dół. A tak z innej beczki, święta zaraz - Tiramisu - zrobiłem kiedyś rozbiór na poszczególne słowa nazwy tego deseru i ku mojemu totalnemu zdziwieniu Italiani powiedzieli mi, że mam rację - TIRA ( ciągnij ) MI ( mnie) SU ( w górę ) - to po prostu energizer!

Warto spojrzeć na słuchawkę na ostatnim zdjęciu - nie dość, że ma średnicę 15 cm to powierzchnia z otworami jest wygięta i dzięki temu "promień rażenia" się zwiększa. To nie jest słup wody, tylko coś na kształt stożka. Do tego funkcja masażu - w tym modelu trzy bicze wodne, spiralnie skręcone z pulsującym strumieniem. Dokładnie jak na drugim zdjęciu. Prawdziwy masaż! Hydromasaż. Ile razy pomagał mi po akcji zima, kiedy wracałem skatowany szuflą i śniegiem...

Summa summarum hydromasaż dostępny jest przy niewielkich nakładach finansowych. Co z resztą?
Aromoterapia? Podobnie chyba jak z sauną… Jak nie będzie szczelności, cały zabieg nie ma sensu…
Została nam jeszcze chromoterapia. I kończymy temat wellness :)

Chromoterapia tak! Są na rynku panele mające w sobie źródła światła dająca możliwości stosowania chromoterapii. Oparte są na technologii LED.

Novellini Elysium

I nie jest to koszt na tyle wielki, by miał przewrócić średniowysoki budżet przeznaczony na łazienkę.

Co i jak w kabinie prysznicowej - część trzecia dobiega końca. Niechybnie prowokując pojawienie się, na prawdę bez ukrytego planu, części czwartej, na co zainteresowanych serdecznie zapraszam :)

renek



poniedziałek, 9 grudnia 2013

Tablet - przyjaciel projektanta

Wdarł się w nasze życie jak huragan, jak burza z piorunami, jak tsunami… Swoim wyglądem, funkcjonalnością, wygodą w użyciu.  Oczywiście piszę o tytułowym tablecie. Znam ludzi, którzy z tabletem śpią i sięgają po niego rano przed otwarciem oczu. Sprawdzają czy jest… Pamiętacie tą reklamę? Ja ją uwielbiam:



Nie dajmy się zwariować. We wszystkim trzeba znać umiar. Jednak wykorzystujmy w tablecie to co się da i co faktycznie może być nam bardzo pomocne. A takich spraw jest niemało… 

Gabaryty i długa praca bez baterii. Można wszędzie jeździć z laptopem. Wchodzić do kogoś i zaraz pytać gdzie ma gniazdko sieciowe, bo bateria zaraz padnie. Oczywiście trochę treningu siłowego nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Gorzej z oberwanym ramieniem. Można też wyjąć z torebki, torby lub aktówki tableta i działać niemal jak przy stacjonarnym komputerze. Oczywiście jeżeli będziemy do tego przygotowani w sposób przemyślany. Niestety, wymagający jednak trochę pracy...

Portfolio. Czyli coś co mówi o naszych dokonaniach, gdy chwalimy się przed potencjalnym klientem. W portfolio umieszczamy swoje realizacje, pokazujmy metody pracy. Wizualizacje, sposoby przedstawienia gotowego projektu. Dzięki temu, że w tablecie mam jego wersję elektroniczną, możemy ją łatwo zmieniać i uzupełniać. Dodawać zdjęcia, filmy, plany i rysunki. Wszystko pod ręką i zawsze z nami. Totalna wygoda.

Katalogi i karty techniczne. Ile razy na spotkaniu poza firmą, pracownią, brakowało Wam jakiegoś katalogu? Pewnie często, bo ze wszystkimi katalogami pod pachą nie da się jeździć. Teraz to się zmienia. W tablecie można mieć wszystko co się używa na co dzień. Także to, czego na co dzień się nie używa, ale bywa użyteczne od czasu do czasu. Katalogi produktów, ich dane i rysunki techniczne, karty technologiczne - na przykład fug epoksydowych, gdy wykonawca projektu, nad którym mamy nadzór próbuje na budowie nas zaskoczyć. A my - ciach go tabletem! I problem rozwiązany.

Inne dokumenty. Wzory umów na wykonanie koncepcji, albo wizualizacji, albo projektu. Mając je przed oczami w rozmowach końcowych nie przegapimy czegoś istotnego, ważnego co mogłoby być powodem do powrotu do rozmów. Arkusze kalkulacyjne pomagające w wycenie danej usługi ( oczywiście przygotowane wcześniej - obejmujące wszystkie możliwe warianty jakie nam przyjdą do głowy - oczywiście i tak nie przewidzimy wszystkiego - słowo WSZYSTKIE jest utopią, bo jest to niemożliwe do zrobienia - starać się jednak trzeba ). Kalkulatory tapet, fug. Normy i wytyczne budowlane. Każdy dokument kiedykolwiek użyteczny projektantowi jest dziś dostępny w wersji elektronicznej. Oznacza to, że może być w tablecie zawsze z nami.

Aparat i kamera. W dobie telefonów mobilnych, które są lepszym sprzętem RTV niż kamera, którą był kręcony film na ślubie moich przyjaciół, a przecież nie były to wcale tak dawno (sic!), aparat i kamera w tablecie to żaden cymes. Zgoda. Jednak biorąc pod uwagę aplikacje na tablet do obróbki zdjęć wnętrz na przykład, to robienie takich zdjęć tabletem zaczyna mieć rację bytu i być kolejnym powodem, żeby patrzeć na to urządzenie coraz poważniej.

Szkicownik. Takich aplikacji jest coraz więcej. Zamiast kartki papieru - tablet. Zamiast ołówka - rysik. Tego laptop już nie może. Ktoś zapyta: po co? Przecież to tylko gadżet. No to ja pytam: ile razy, gdy szkicowaliście koncepcję, rozwiązanie detalu na kartce papieru, potencjalny inwestor wyciągał tą kartkę spod Waszego łokcia? Szarpał, kombinował, zaglądał nawet do kosza gdzie lądowało kolejne rozwiązanie, w formie zmiętolonej w kulkę kartki papieru? Ile razy mu się to udało i już go więcej nie widzieliście?… No to niech Wam zabierze ekran tableta. Taki ekran, a właściwie obraz, który jest na ekranie, można wysłać. Pocztą elektroniczną - mejlem. Z wyceną Waszego know-how. Bo tak to jest jakoś na tym świecie, że siadając na fotelu dentystycznym każdy płaci za przegląd paszczęki, wizyta u innego lekarza to opłata stała, spotykając się z prawnikiem opłata jest z góry wiadoma, ale podpowiedzi projektanta są oczywiste i wielu wiedziało o tym wcześniej tylko nic nie mówiło, więc nie ma za co płacić. Przecież to jest banalne, taka wiedza to nie wiedza…

Tabletów na rynku jest bardzo wiele. Różnią się wielkością, działaniem, wyglądem i ceną. 



Na pewno warto się zaprzyjaźnić z tabletem. Dla własnej wygody, dla wygody inwestora czy wykonawcy. To pomaga nie tylko w pracy, ale też w działaniach marketingowych. Warto spojrzeć na tablet nie jako na gadżet, tylko bardzo profesjonalne urządzenie. Do czego szczerze namawiam.

renek

niedziela, 1 grudnia 2013

Co i jak w kabinie prysznicowej - część druga - i chyba nieostatnia

W ostatnich czasach, myślę, że głównie z powodu braku czasu lub inaczej ujmując problem, z powodu przyspieszenia jakie nas na co dzień dopada i ogarnia, wanny są w odwrocie. Brzmi to może bardzo dramatycznie, oczywiście dla producentów wanien,  ja jednak nie mam najmniejszego zamiaru zostać Kasandrą w spodniach. Tym bardziej, że nikt jej nie wierzył. Szanowni producenci wanien: wanny się sprzedają! Tylko mało kto ich używa… Z powodu braku czasu właśnie. O wannach innym razem, bo to też temat ciekawy i warty pochylenia się nad nim. Jak przy ręcznym praniu…

Wracam do kabiny a właściwie jej wnętrza. Miało być w części drugiej o wellness. To będzie.
Co to jest właściwie wellness? Pojęcie pono stworzył oczywiście Amerykanin, nijaki dr Halbert Dunn w roku 1959. Po nazwisku wygląda, że miał duńskie korzenie, ale nigdzie tego nie potwierdziłem.
Wszystkie definicje mówią, że wellness to dążenie do zdrowia, równowagi duchowej, radości z życia czyli, jak mi przyszło do głowy po prostu szczęścia. Szczęście oczywiście może być różnie postrzegane. W czasach zafundowanych nam przez Armię Czerwoną i ich kumpli, szczęściem było kupić 10 rolek papieru toaletowego. I nieważne, że przypominał on papier ścierny. Trzymać się więc będę definicji dr Dunn'a. Filozofia wellness sugeruje prowadzenie takich działań, aby uzyskać dobre samopoczucie. Zdrowe odżywianie, ruch, relaks, odpoczynek psychiczny i fizyczny. Bo bez zdrowia nie ma radości z życia. Mocno to amerykańskie, ale pewnie coś w tym jest.

Kabina prysznicowa może być miejscem, gdzie możemy zadbać na pewno o higienę osobistą a co za tym idzie o psychikę. Mając miednicę i dostęp do wody też. To gdzie wellness? Tu:

KOS Small

Co może być w takim wynalazku, żeby używać w stosunku do kabiny prysznicowej pojęcia "wellness"? O miednicy pisałem, więc to jest oczywiste. Miednica nie zapewni nam jednak na przykład hydromasażu. O cudownych właściwościach masażu wodą nie trzeba przekonywać. To ulga tak fizyczna jak psychiczna. Szczególnie po ciężkim, stresującym dniu. Niektóre kabiny typu takiego jak na zdjęciu mogą mieć wytwornice pary, zamieniając kabinę w saunę mokrą. Finowie bez sauny żyć nie mogą więc chyba dobrze działa. Bania w Rosji również. I nie chodzi mi o banię ze stakana. Chromoterapia. To nie tylko wpływ na naszą psychikę - może pobudzać, relaksować lub uspokajać. To także bezsprzecznie metoda leczenia.

Centra energetyczne - czakry

O tym na pewno warto poczytać i potraktować to poważnie. Światło widzą nie tylko nasze oczy. Światło jest pochłaniane poprzez skórę i pole energii ciała.  Aromoterapia. Lecznicze działanie olejków eterycznych. Stosuje się je między innymi poprzez inhalacje co jest możliwe właśnie w kabinie prysznicowej. Na jaką ilość schorzeń i przypadłości aromoterapia pomaga trzeba po prostu wiedzieć, bo może się to przydać nie tylko w projektowaniu.

Oczywiście taka kabina kosztuje niemało. Mam tego świadomość, ale różne są budżety, różne są oczekiwanie inwestorów. Niektóre ze wspomnianych cech wellnessu wcale nie muszą jednak generować wielkich kosztów, a niektóre można uzyskać wręcz, pisząc wprost - tanio. No, ale, żeby nie przynudzać, o tym oraz o wszystkich innych sprawach kończących temat co i jak w kabinie prysznicowej w części trzeciej i chyba już ostatniej :)

renek