Potem były "wspólne płyty", spotkania w różnych miejscach. Obiady, kolacje. Przed koncertami, po koncertach. Dzięki Niemu i Adamowi poznałem Wielkich jazzowego świata. W Sulęczynie, Warszawie, 3mieście. Nigdy nie spotkaliśmy się w Krakowie. Jego Krakowie, choć zaprosił mnie na swój benefis. Nie mogłem. Zawsze żałowałem, że wtedy nie pojechałem. Dziś żałuję jeszcze bardziej. Zawsze myślałem, że będzie kolejny i wtedy pojadę. Już wiem, że nie będzie...
Jarek jest wspaniałym gitarzystą. Jest, bo jego muzyka zostanie z nami na zawsze... Był, choć piszę to ciągle w to nie wierząc. Choć znałem sytuację od stycznia. Nadzieja jednak umiera ostatnia...
W przyszłym roku spotkamy się, jak Bóg da, znowu w Sulęczynie. I Jarek tam będzie. W każdej chwili i w każdej nucie. Nad jeziorem, przy sielawie, przy pierogach czy przy piwku. Na pewno będzie nad sceną... Tego jestem pewny... Będzie słuchał i patrzył.
![]() |
[*]
renek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz