wtorek, 2 lipca 2013

Drogo? Nic to. Naciągnie się.

Cztery ściany w salonie. Jedna pokryta tapetą. Druga rewelacyjną farbą z Farrow & Ball na przykład. Trzecia betonowymi płytami. Czwarta powtarza jedno z trzech poprzednich rozwiązań. Ładnie? Niekoniecznie, mam świadomość, ale nie o ocenę pomysłu tu chodzi. Załóżmy, że ładnie i inwestorowi się podoba. Badziej chcę zwrócić uwagę na element "naciągania" budżetu.

Fakt, że zaczynając projektowanie, wysokość budżetu należy znać jest bezsporny i oczywisty. Życzę każdemu klientów, dla których budżet jest sprawą drugo a nawet trzeciorzędną. Niestety ostatnimi czasy klienci tacy należą do rzadkości. Budżet jest zadany i trzeba się w niego wpasować. Chodzi o to, żeby mimo ograniczeń, nie rezygnować z ciekawych, robiących mocne wrażenie, choć często drogich rozwiązań. Ciągle trzymając się zaplanowanego przez inwestora poziomu wydatków.

Wracając do czterech ścian salonu. Projekt pierwszy zakłada pomalowanie wszystkich czterech ścian wspomnianą farbą. Farba jest rewelacyjna, nie będę tego teraz udowadniał, wymaga to osobnego postu. Rewelacyjna i droga. Inwestor mający finansowe ograniczenia wniesie veto i powie, że za drogo. Grzecznie się z nim zgodzimy nie rezygnując jednak z jej użycia, proponując pomalowanie jednej lub dwóch ścian. Na pozostałych proponujemy pasujące do koncepcji tańsze rozwiązanie - czy to zastosowanie tapety, czy to zostawienie surowej ściany ( o ile nie jest to g-k ), czy też pomalowanie inną farbą z zastosowaniem elementów sztukaterii lub bez. Nie o pomysł jak wspomniałem na wstępie tu chodzi. Bardziej o negocjacje z inwestorem. Jeżeli chce od nas czegoś co ma sprawić, że jego wnętrze będzie inne niż pozostałe, musi iść na ustępstwa. Przynajmniej częściowe. A my tak kreujmy, żeby to się udało.
Projekt drugi założy dwie ściany z płyt betonowych. Pomyślmy jak oszczędzić na pozostałych dwóch ścianach i forsujmy swoją wizję.
Projekt trzeci to jedna ściana z tapetą, którą wymyśliła Zaha Hadid. Reszta - jak wyżej. Efekt i tak piorunujący.





Sprzedaję płytki ceramiczne od.... No dobra... Długo... Bardzo często się spotykałem z sytuacjami, gdy klienci twierdzili, że coś jest dla nich zbyt drogie, choć podoba im się to przeokrutnie. Szukałem rozwiązań w takich momentach, bo wiem po sobie jak to jest, gdy czegoś się chce, a konto ogranicza. Pamiętam wielokrotnie dotyczyło to polerowanych gresów. Zastosowanie ich na całą powierzchnię powodowało spory wydatek. Jednak ułożenie ich na środku w charakterze "dywanika" i otoczenie ich tą samą płytką matową dawało rozwiązanie o tyle tańsze, że było już do przyjęcia. Efekt poleru był i to prawie w ramach jak obraz Matejki. W łazience można to osiągnąć jeszcze prościej. Nie róbmy z łazienki rzeźni albo sklepu mięsnego. Płytkujmy tam gdzie jest to konieczne. Jak na zdjęciu z katalogu firmy iris Ceramica.


Dzięki temu można zaproponować płytki droższe a i tak zaoszczędzimy. Naciągniemy budżet. Inwestor zacznie się uśmiechać...

Nie bójmy się, że coś na pierwszy rzut oka wydaje się drogie. Zbudujmy wokół tego elementu otoczkę w taki sposób, żeby wilk był syty i owca cała. Wtedy o takich projektach i osobach, które je stworzyły zacznie się mówić w kręgu klienta, potem szerzej. I oto chodzi, i oto chodzi... Jak mawiał klasyk.

renek






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz